sobota, 16 lutego 2013

Lost in translation


Po tych kilku dniach w Tomsku mogę napisać o swoich pierwszych wrażeniach. Będzie o wszystkim po trochę; mieście,ludziach, JEDZENIU i tzw 'zwykłym życiu'. Wszystkie tematy będą się przewijać w kolejnych postach, a jak stopnieją śniegi, to zaczną się podróże małe i duże ;)

Na początek język. 
Nie bez kozery dałam taki tytuł; po kilku dniach mogę tylko bić się w pierś, że bardziej nie wykorzystałam zajęć z rosyjskiego ;) Może gdybym była bardziej pilna, nie musiałabym powtarzać 2 razy o co mi chodzi. Niestety, ale moja twarda ukraińska i polska wymowa mają kolosalny wpływ na to jak rozumieją mnie Rosjanie. No, ale po to tu jestem by to zmienić, a z każdym dniem zauważam mały progress! ;)

Miasto.
Jest dosłownie zawalone śniegiem. Mieszkańcy poruszają się w swoistych rynnach, gdzie po jeden i drugiej stronie masz co najmniej metr śniegu. Takich "wydrążonych korytarzy" jest tu wiele i stanowią ciągi komunikacyjne. No, czasem nie do końca i wtedy trzeba zawrócić. Wszystkie mniejsze lub większe gazony, które otoczone są płotkami, wyglądają jak wielkie bezy ;) Na moich polskich ziomkach wspólnej syberyjskiej doli nie robi już to wrażenia, ale oni są tu od września i mają  już serdecznie dość zimy. Mnie jednak ona zachwyca, szczególnie te półmetrowe  czapy śniegu na drewnianych domkach, które wyglądają jak warstwa bitej śmietany. (hah myślę że te ''słodkie'' konotacje pomagają mi lepiej znieść te -20 albo i więcej)Do prawdy, już w marcu chyba trzeba będzie zakupić kalosze, bo jak to wszystko się stopi, a nie ma za bardzo kratek kanalizacyjnych, to będziemy tu pływać. 
Co do komunikcji itp. to realia są dość podobne do ukraińskich; marszrutki, trolejbusy, tramwaje (w tych nowych ponoć jest wifi - Ha!) Wszystko jeździ sprawnie i w miarę regularnie, no brakuje jedynie rozkładu jazdy ;D ale przynajmniej są wyraźnie zaznaczone przystanki i wiaty ;D
Co do akademika, to jak dla mnie bomba ! Mam własny pokój, lodówkę, tv a w module inne przydatne sprzęty plus łazienkę. Może nie ma marmurów i plazmy, ale grzyba na ścianie też nie ma więc jest super ! ;)

Ludzie.
Oprócz moich polskich towarzyszy nie zawarłam jeszcze żadnych kontaktów z rodzimymi mieszkańcami. Póki co, nie doświadczyłam żadnych nieprzyjemności, wręcz przeciwnie, wbrew niektórym opiniom ludzie tu mówią sobie 'dzień dobry', 'do widzenia' i 'przepraszam' jak cie niechcący szturchną. Jak na razie chłonę język i bezczelnie podsłuchuję rozmowy - wszystko po to by się osłuchać z językiem. 

JEDZENIE czyli to co najlepsze ;)
Temat będzie powracał często, bo każdą kulinarną ( dla mnie) nowinkę skrzętnie tu opiszę !
Na początek: <Uzbeczka> czyli ''sieć'' uzbeckich jadłodajni, gdzie można najeść się za dychę. To, co tam jadłam to lagman /лагман/ i plov /плов/. Lagman to zupa z baraniny z dość grubymi, długimi kluskami, gdzie pływają też różne warzywka. Ma dość charakterystyczny smak i co najważniejsze - jest bardzo sycąca. Sycący jest również plov, czyli ryż z kawałkami baraniny, cebulą i marchewką, również bardzo tłusty, no i smaczny ;) Do tego dzbanuszek zielonej herbaty i jest niezły obiad. Innym przysmakiem jedzonym "na mieście'' jest blin syberyjski. Można go zjeść również w ''sieciówce'' (tylko nie wyobrażajcie sobie czegoś w stylu Macka, albo ukraińskiej Puzatej Chaty, bo tu inaczej to wygląda) Wracając do blinów, to dla tych którzy nie wiedzą, w smaku przypominają nasze naleśniki i także podaje się je na słodko bądź słono(ostro) Ja dziś jadłam z farszem przypominającym leczo plus mięso z indyka, był rewelacyjny. Ponoć najlepszy jest z kawiorem, o czym pisze nawet Hugo- Bader. Po dzisiejszym blinie mam postanowienie, że spróbuję każdy rodzaj nadzienia, mam na to 5 miesięcy ;)
Z jedzenia królują tu głównie ryby, są w porównaniu z PL tanie i wybór jest ogromny, od wędzonych po wielkie mrożone, bez głowy. Dorsze, mintaje, dzikie łososie, co kto chce po takich cenach, że urzędnicy z UE złapaliby się za głowę ;D Do tego owoce morza śmiesznie tanie (paczka paluszków rybnych - 4 zł...) krewetki na wagę itd... Co do warzyw i owoców to ceny są o wiele wyższe niż w PL, za to mrożonki - ultra tanie, i co ciekawe można kupić je na wagę ;)Chleb; czarny, z nasionkami itp, itd. również o wiele tańszy niż u nas. 

Co do tzw. zwykłego życia i "ciekawostek" to;
-popularna jest tu przerwa obiadowa, która jest świętym czasem i trzeba znać godziny, bo np. później trzeba czekać na na swoją kurtkę, póki panie z szatni nie skończą jeść

-nie należy siedzieć na podłodze, bo to niekulturalne. Na uczelni, w przeciwieństwie do polskich instytutów, nikt nie siedzi na podłodze, nie uświadczysz też ławki, więc studenci stoją, a studentki się przechadzają ;) Do tego mają tu krótkie dzwonki, jak w szkole, a 1,5 h zajęcia ''rozbite'' sa 5 min przerwą. Co do naszego planu zajęć, to póki co panuje bałagan i tak naprawdę nikt nie wie co, o której, gdzie; nawet wykładowcy, nie wspominając o dziekanacie...Ponoć za tydzień się to unormuje...

- jeżeli chcesz kupić kartę SIM, musisz najpierw okazać dokument potwierdzający Twój meldunek, a obcokrajowcy dodatkowo paszport

-na wypadek domysłów i pytań: TAK, mają tu teatry, kina,baseny, siłownie(jest nawet w akademiku)knajpy, a ja już piłam rosyjską wódkę.

A teraz trochę zdjęć:
 Pomnik przedstawiający Czechowa przy brzegach rzeki Tom
 restauracja, w której jadł Czechow (jedna z najdroższych w mieście)
 zamarznięty Tom


 Garbusza - całkiem smaczna ryba
 miód ałtajski - pycha !
 jakie zaspy - każdy widzi
 dość powszechny widok: stary drewniany dom a obok wielki blok
 bezy ;D
 drewniane domy w najstarszej części Tomska
 Bita śmietana na dachu



 a tu całkiem nowa drewniana hacjenda 
syberyjski blin !!

1 komentarz:

  1. Ze słoweńskim to samo. Mówię do tych ludzi w ich własnym języku, a oni mnie nie rozumieją, po czym odpowiadają mi coś, czego ja nie rozumiem ;-)

    OdpowiedzUsuń